piątek, 5 maja 2017

Od Virginii do Kaien'a

Leżałam w jaskini do góry brzuchem, tępo wpatrując się w sufit. Nie miałam nic do roboty, toteż czas wolny postanowiłam przeznaczyć na bezczynne leniuchowanie. Niby takie bezużyteczne, ale jakże satysfakcjonujące, zwłaszcza, kiedy ukradkiem można było podglądając zajęte czymś wilki. Nigdy nie udało mi się zrozumieć tych, którzy nie lubią bezczynności i wolą wykonać jakąś pożyteczną pracę nie z konieczności, ale z powodu zwykłej nudy. To przecież cholernie męczące, tak cały czas być czymś zajętym bez chwili wytchnienia. Ewentualnie kilku chwil wytchnienia. Albo całego dnia.
Usłyszawszy obijające się echem kroki i ciężki oddech innego wilka, podniosłam się w oka mgnieniu i zlustrowałam wzrokiem większego ode mnie, szarego basiora. Obdarowany chłodnym spojrzeniem, jedynie uśmiechnął się ironicznie. Nie musiałam długo przyglądać się przybyszowi, aby rozpoznać w nim Kaien'a  Betę watahy. Inaczej mówiąc  niezwykle irytującego osobnika, z którym na szczęście nie miałam dotychczas zbyt wiele do czynienia. Zwykle mnie nie odwiedzał, bo po co? Tym razem jednak postanowił zajrzeć, a skoro już to zrobił  musiał mieć jakiś powód.
 Czego chcesz?  zapytałam lodowatym tonem głosu.  Nie przypomina mi się, abym prosiła cię o złożenie mi wizyty.
 Nie takim tonem  prychnął.  Zasługuję na przynajmniej odrobinę szacunku. W końcu jestem Betą.
 A ja jestem jelonkiem!  wykrzyknęłam, podskakując wokół niego. Popatrzył na mnie, wyraźnie zdezorientowany.  Widzisz? Jestem jelonkiem!

>Kaien? XD<

222 słów - 10 punktów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz